Hit & run w Szczecinie
Rowerzysta kamikadze wjeżdża na czerwonym świetle, doprowadza do zderzenia z osobówką, a następnie próbuje uciec z miejsca zdarzenia.
Na szczęście kierowcy udaje się zatrzymać uciekającego cyklistę.
Rowerzysta kamikadze wjeżdża na czerwonym świetle, doprowadza do zderzenia z osobówką, a następnie próbuje uciec z miejsca zdarzenia.
Na szczęście kierowcy udaje się zatrzymać uciekającego cyklistę.
17 komentarzy do "Hit & run w Szczecinie"
joko geriatrii kołem + mae ukemi na asfalt + mawate celem ucieczki
zwykły cioł na rowerze, jakich na mieście 98%
Szkoda ze się nie połamał pedalarz
Na czerwonym, na przejściu dla pieszych, plus próba ucieczki z miejsca zdarzenia … ot, typowy miejski cyklista.
Brak rejestracji rowerów, brak obowiązku zdania egzaminów ze znajomości przepisów, brak obowiązku posiadania ubezpieczenia OC, brak jakichkolwiek sensownych uregulowań dotyczących wyposażenia bicykla do jazdy po drodze (lusterka, kierunkowskazy, oświetlenie odpowiedniej mocy), “ekstra uregulowania prawne”, które nadają tej grupie super prawa na drodze, to wszystko do kupy to raj dla patologii.
Szkoda, że kierowców innych pojazdów nie obejmuje taka “abolicja”, ciekawe co by było, gdyby po drodze mogli się poruszać wszyscy, bez uprawnień, dowolnym pojazdem, bez obowiązku jego rejestracji, ubezpieczenia, a tym bardziej spełniania wymogów technicznych (które na dodatek muszą być udowadniane regularnie, przez wykonywanie odpłatnych przeglądów)? – wtedy byłby krzyk ale gdy chodzi o cyklistów, równość wobec prawa nie obowiązuje.
Gdy krzysio chodnikiem idzie, to gdzie ma zamontowane kierunkowskazy? O światłach tylko wspomnę.
A się pedalarz szykował do ucieczki. Rachuneczek z ASO będzie naprawdę słony.
Mój ojciec miał identyczna sytuację. Przyjechała policja, spisała wszystko i koniec-ubezpieczyciel nie może ściągnąć pieniędzy od rowerzystki bo ta nie odbiera poczty ani telefonów więc ojciec nie dostał ani grosza a do naprawy były przednie i tylne drzwi. Koniec
Chyba już nie. To że nie odbiera o niczym nie przesądza. Była próba dostarczenia.
jak załatwia u swojego ubezpieczyciela, to powinni wypłacić, a to czy potem ściągną od niej kase czy nie, to już nie jest wasz interes.
Jest ich interes, bo w takiej sytuacji ubezpieczyciel wypłaci jedynie z AC, więc po pierwsze, musi być AC, a po drugie, lecą zniżki.
Jeżeli chodzi o tzw. fikcję doręczenia, to do jej zaistnienia wystarczy, że pismo zostało dwukrotnie prawidłowo zaawizowane.
Miałem na myśli UFG i zgłoszenie tam gdzie ma się swoje OC, ale teraz widzę że UFG sie rowerami ponoć nie zajmuje, to nie wiem.
Żadnego AC tu nie miałem na myśli, bo jakby z niego miało być likwidowane, to by nie musieli niczego doręczać, tak myślę.
Jeżeli szkoda jest na mieniu, a posiadasz dobrowolne AC, z którego możesz ją zlikwidować, to UFG nie wypłaci odszkodowania – Art. 106. 1. ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych.
W ASO byle zarysowanie to cały panel wymieniają, więc rowerzysta może sporo za to zapłacić.
Bo się nie daje auta do zakładu gdzie pracują wymieniacze tylko lakiernicy
Masz rację, tylko teraz spójrz na to w ten sposób:
Kupujesz auto za 300k.
Jeździsz ostrożnie, żeby potem przy sprzedaży nie straciło znacząco na wartości.
Dostajesz strzała z nieswojej winy.
Chcesz mieć drzwi lakierowane (-~20k przy takiej wartości auta) czy wymieniony element na nowy i auto nadal pozostaje w oryginale?
Niezależnie czy jest nowe czy stare auto, jeśli wypadek był nie z Twojej winy to auto powinno wrócić możliwie do stanu przed zdarzeniem.
a każdy się patrzy i nit mu nie pomoże
Masz na myśli pomóc kierowcy złapać pirata rowerowego ?
Po ch.u.j