Krótka piłka – obowiązkowe wideorejsteratory w każdym pojeździe
“Policja ma coraz więcej pracy z ustalaniem prawdziwych przyczyn kolizji i wypadków. Kierowcy po prostu – nawet w ewidentnych sytuacjach – nie chcą przyznawać się do winy“.
Ten problem można rozwiązać w prosty sposób – obowiązkowe wideorejsteratory w każdym pojeździe. Dzięki temu w podobnych przypadkach nie byłoby różnych wersji zdarzenia. Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów…
11 komentarzy do "Krótka piłka – obowiązkowe wideorejsteratory w każdym pojeździe"
Ja myślę że nie tędy droga. Przymus nigdy nie jest dobry.
I jak tu nie być uprzedzony do pewnych grup społecznych, jak zobaczyłem kilku łysych miśków w jednym aucie to sprawa była niemal jasna a dalsza relacja tylko to potwierdziła
a może by tak surowo karać, tak jak za składanie fałszywych zeznań w sądach? Gdyby za kłamanie policji przy kolizji można było dostać od 6 miesięcy do 3 lat więzienia to 90% przypadków cwaniaczków byśmy uniknęli. A tak jak jest teraz? Nawet jak delikwentowi udowodnisz, że kłamał to bierze mandat (taki sam jak gdyby się przyznał) i sobie spokojnie odjeżdża mówiąc do siebie “nic się nie stało, następnym razem może nikt nie nagra i nie będzie świadków to wyjdę na swoje”.
Kiedyś myślałem, że właśnie tak jest
OBOWIĄZEK! Uśmiałem się. Co jeszcze?
W niektórych krajach to jest zabronione i karane mandatem, a tu propozycja przymusu. Tego jeszcze nie było…
Też kiedyś podczas kontroli miałem, że jakaś sprawa, ale mnie nie zawinęli, tylko powiedzieli, żebym się dowiedział na jakiejś komendzie, teraz to nawet nie pamiętam gdzie 😉
Masz się czym chwalić. Faktycznie.
A to Polska właśnie – zamiast marchewki wieczny kij, wieczny przymus i obowiązek. Po co płacimy za te wszystkie służby? Gdzie przepadają te pieniądze? Obowiązkowe gaśnice już mamy w samochodach, co dziwne nie mamy obowiązkowych apteczek ale jeszcze trochę i będą to od razu defibrylatory. Obowiązkowe wideorejestratory, dobre sobie…
Kto chce niech ma, jego korzyść w razie W. A kto nie chce niech nie ma, jego problem jak nie będzie mógł wykazać że to jemu ktoś drogę zajechał.
I niech uproszczą przepisy w ten sposób, żeby zawsze było jasne kto jest winien kolizji, wtedy będą mieli łatwiej. Da się, tylko trzeba chwilę pomyśleć. No chyba że te dowcipy o głupich policjantach to jednak nie dowcipy…
Nie wyobrażam sobie w jaki sposób miały by się zmienić przepisy aby było prościej orzec kto jest winny. Pamiętaj, że żyjemy w Europie a nie w USA, gdzie ilość znaków i sygnałów drogowych sprowadza się do minimum. Do tego żyjemy ma kontynencie, na którym warunki drogowe, zagęszczenie dróg, skrzyżowań, itp. jest względnie przybliżona do siebie. To co jednak odróżnia kraje od siebie to mentalność samych kierowców, od których zależy zarówno to jak bezpiecznie jest na drogach, oraz jak długo będzie trwało ustalanie sprawcy kolizji. Masz rację, obowiązkowe kamery to duże wyzwanie, chociaż jak zapewne wiesz, pojawiają się już pierwsze informacje o fabrycznych instalacjach, ale tak: skorzysta na tym kierowca, który jest pewny nie swojej winy i raczej nikt nie zmusi go do udostępnienia nagrania, jeśli ma ono podważyć jego niewinność. Ale nie zapominajmy że nawet namacalne dowody można podważyć i wykluczyć z materiału dowodowego… to działa w dwie strony. W takim razie co? Monitoring miejski?
Sprawców czasami łatwo ustalić, bo wystarczy rzucić okiem na skrzyżowanie/drogę, oznakowanie, panujące warunki. To że materiał trwał 10 minut a pewnie sama rozmowa 30, nie znaczy że jest to długi czas. Tylko jeśli policjant ma to zakończyć od ręki, musi przedstawić finalną sytuację, a to jest trudne do ustalenia kiedy kierowcy, jak tu, upiera się przy swoim. W zasadzie to manewr wyprzedzania ma kilka ważnych cech, m.in. tą że musi być wykonany bezpiecznie a pojazd/kierowca pojazdu wyprzedzanego, ma jedynie tego manewru nie utrudniać, np. nie przyśpieszać. Drugą kwestią jest to że włączenie się do ruchu czy inne manewry, np. powrót na pas, muszą być wykonane w taki sposób aby nie zagrażały innym uczestnikom ruchu i np. nie zmuszały ich do gwałtownego hamowania. Jedynie logika, której nikt nie uczy, podpowiada, że nawet mając spory zapas miejsca, hamujemy przed pojazdem, którego droga hamowania będzie wydłużona względem drogi hamowania pojazdu osobowego, nie wspominając o pasażerach, za których także kierowca autobusu odpowiada.
Jak nie trudno się domyślić, jadąc prostą drogą i waląc w auto które wyjedzie nam np. z prawej, wina może leżeć po stronie jednego jak i drugiego kierowcy. Nas – jadących prosto z pierwszeństwem – kiedy inny pojazd włączy się do ruchu i zostawi nam wystarczająco dużo miejsca na spokojne hamowanie/zwolnnienie/zmianę pasa, a my mimo to wjedziemy w tyłek bo będziemy chcieli co…? zawiesić się na zderzaku, trąbić, krzyczeć? Ale i po stronie kierowcy włączającego się do ruchu, który np. nie zostawi nam miejsca i niejako wymusi pierwszeństwo.
Pytani brzmi więc JAK uprościć przepisy, jeśli kierowcy nawet tam, gdzie teoretycznie obowiązuje garstka przepisów – prosta droga – potrafią stworzyć 10 zagrożeń w ruchu drogowym, m.in. swoją postawą (np. jak w filmie, chcąc pokazać kierowcy autobusu gdzie jego miejsce – na ich zderzaku).
No trochę pojechałeś z konkretnym przykładem. Czym jest ustąpienie pierwszeństwa? Jest “powstrzymaniem się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić innego kierującego do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości, a pieszego – do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku”.
Czy jest tu coś o “gwałtownym hamowaniu”? Nie, jest o “istotnej” zmianie prędkości. Jeżeli jadę sobie przepisowo 90km/h, gość wyjedzie z podporządkowanej i ja przez to muszę zwolnić do 60km/h nawet łagodnie by w niego nie przywalić, to on w tym momencie wymusił pierwszeństwo – bo jest to istotna zmiana prędkości. Muszę zmienić pas by w niego nie przywalić, nawet jeżeli robię to spokojnie? Wymusił pierwszeństwo.
Także akurat definicja ustąpienia pierwszeństwa jest bardzo prosta – jedyne co jest problemem to ludzie, którzy dorabiają jakieś dziwne teorie na jej temat.
Przykład uproszczenia przepisów, proszę bardzo – ograniczenie przypadków zachowania szczególnej ostrożności. O ile to pojęcie jest ogólnie fajne bo niby jakoś gwarantuje bezpieczeństwo, o tyle te właśnie przepisy nakładające ów obowiązek na każdym kroku powodują że trudno jest orzec winnego. Bo np. facet jadący na zielonym sygnale nadal musi zachować szczególną ostrożność, więc to już daje paliwo dla myśli – czy może jednak to on nie będzie winien bo nie zachował tej ostrożności?
Konieczność upewnienia się przy skręcie w lewo czy ktoś nas z lewej nie wyprzedza to kolejny bzdurny przepis, zresztą sprzeczny z przepisem nakazującym wyprzedzanie pojazdu sygnalizującego skręt w lewo wyłącznie z prawej strony. Bo znowu – czy najpierw było wyprzedzanie czy jednak manewr skrętu? Czy skręcający na pewno sygnalizował manewr? Takich przypadków wideorejestratory nie rozwiążą, bo najczęściej w skręcających w lewo walą ci co wyprzedzają całe kolumny – i taki gość i tak nie widzi co sygnalizuje ten pierwszy bo inne pojazdy mu go zasłonią. Nie będzie tego widać na nagraniu, już kilka takich filmów nagranych przez wyprzedzających krąży po necie, i w każdym przypadku jest wielka dyskusja pod spodem kto tu był winien. Co właśnie dowodzi bezużyteczności takich nagrań w świetle obowiązujących przepisów.
No ok prędkość… czy aby jednak na pewno zostanie to tak potraktowane? W ten sposób każdy kto wyjedzie będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności, nawet jeśli widząc mnie wyjeżdżającego przyśpieszysz, żeby zaraz potem zwolnić i puknąć mnie co by przy okazji zderzak naprawiać. Musi być jakaś granica zdrowego rozsądku, w której ty powinieneś brać pod uwagę mnie tak samo jak i ja Ciebie.
No dobra, ale skręcanie w lewo wbrew pozorom nie różni się wiele od zmiana pasa na lewy. To co, skręcając w lewo nie muszę patrzyć ale jeśli zmieniam pas czy szykuję się do wyprzedzania to już muszę patrzyć? Są miejsca jak skrzyżowania gdzie skręcanie w lewo wyklucza obecność innego pojazdu po lewej stronie, ale na prostej drodze, po lewej pole i po prawej pole… przerywana linia.
Więc w tym przykładzie nadal bardziej widzę tutaj czynnik ludzki, mentalność i pracę w grupie (wszyscy na drodze jesteśmy grupą i powinniśmy sobie pomagać). Ja np. patrzę w lusterka nawet jak hamuję i wiele razy uratowało to mój tyłek, bo w porę popuściłem hamulec albo uciekłem na bok (może nie tak ekstremalnie jak na filmach PD z tego roku) ale jednak. Dziwisz się że powstają dyskusje… myślę, że zmiany w przepisach niewiele zmienią, bo musiały by w większym % przerzucić odpowiedzialność na jednego albo drugiego…