Pośpiech + ignorancja = kolizja
Jeden kierowca myślał, że przycwaniakuje, drugi nie spodziewał się na swojej drodze cwaniaka.
To jeden z wielu przykładów na to, że na drodze nie możemy być zbyt pewni siebie.
Nigdy…
Jeden kierowca myślał, że przycwaniakuje, drugi nie spodziewał się na swojej drodze cwaniaka.
To jeden z wielu przykładów na to, że na drodze nie możemy być zbyt pewni siebie.
Nigdy…
20 komentarzy do "Pośpiech + ignorancja = kolizja"
wlaczyl sie “wypadkowo” do ruchu
Pomijając kolizję… jak mi się podoba, że tylu kierowców woli stać w korku a ja sobie mogę jechać spokojnie do końca pasem, który się kończy i wjechać sobie na suwak oszczędzając sobie tym samym sporo czasu, coś tam paliwa i choćby sprzęgło 🙂
Żadnego szeryfa?
Prawda. Ja też podziwiam tych staczy w korku, mają cierpiliwość bydlaki 🙂 .
Prawo prawem… Ale cwaniaczek powinien dostac w ryja?
Teoretycznie to włączający się do ruchu jest sprawcą kolizji, istotny “szkopuł” polega na tym, że “poszkodowany” się do niej przyczynił, łamiąc (bandycko), przepisy ruchu drogowego…mam nadzieję, że na miejsce została wezwana policja, a całą tą sytuację powinien rozpatrzyć sąd – pojazd włączający się do ruchu ma co prawda obowiązek ustąpić pierwszeństwa wszystkim pojazdom będącym w ruchu ale z drugiej strony, jego kierowca nie mógł spodziewać się takiej sytuacji…
W najgorszym układzie, w rubryce na blankiecie z ubezpieczalni pt. “czy poszkodowany przyczynił się do zaistniałej sytuacji?”, należy odpowiedzieć twierdząco i napisać że złamał on przepisy ruchu drogowego, omijał/wyprzedzał pojazdy w miejscu niedozwolonym – kogoś takiego należy po prostu pozbawić uprawnień do jazdy.
Sąd uzna wg własnego widzimisię. Nie sposób przewidzieć co spłodzi ślepa temida w Polsce.
Przecież tam nikt nie włączał się do ruchu, zwykłe skrzyżowanie a cwaniaczek na tym skrzyżowaniu to już pod prąd jechał. Wyłącznie Jego wina.
Wina wlaczajacego się do ruchu.
Na podstawie tego nagrania tylko i wyłącznie współwina! Ten co to “miał pierwszeństwo” po skończeniu się pasa ciął przez podwójną ciągłą.
Kolejny, który nie wie co znaczy pojęcie “włączanie się do ruchu”.
Porąbane mamy prawo. Puknięty powinien być winny całkowicie kolizji. Na miejscu wyjeżdzającego poszedłbym do sądu.
Niestety winny wyjeżdżający z podporządkowanej.
Sprawca dostanie mandat za poruszanie się niewłaściwym pasem
pewnie nasze prawo zawsze chroniło bandytów
Ale on moze miec racje juz raz mialem w sadzie tak absurdalna sytuacje, na miejscu policja nie stwierdzila mojej iny w sadzie rowniez nie a przy 3 odwolaniu juz tak 🙂
Ładnie ignoranta przepisów ruchu drogowego puknął.
Tylko to niestety jest sytuacja bardzo problematyczna i gościu który puknął może być winnym spowodowania kolizji (nie wiem czy tam jest wyjazd czy skrzyżowanie). Puknięty co najwyżej dostanie mandat za łamanie przepisów. Tak po najmniejszej linii oporu policja podchodzi do takich zdarzeń.
Wyjazd ze stacji paliw.
Policja może i tak podchodzi, ale w sądzie już to będzie inaczej wyglądało.
Złamanie przepisów przez wyprzedzającego przyczyniło się do kolizji, i on jest winnym. Jako kierowca masz prawo przypuszczać, że inni uczestnicy ruchu stosują się do PoRD i w takich granicach możesz stosować też wzmożoną ostrożność.
Pytanie na czym oprze się sąd. Jeśli na zasadzie ograniczonego zaufania to polegnie wyjeżdżający, jeśli na łamaniu prawa przez “pukniętego” to wygra wyjeżdżający. Ale masz też obowiązek unikać niebezpiecznych sytuacji. Ciekawe jak się sprawa zakończyła.
Ograniczone zaufanie ok, ale tylko w ramach przepisów PoRD.
Ale rzeczywiście w naszych sądach fajnie nie jest. Znajomy chyba ponad 2 lata w sądzie walczył o stwierdzenie winy kierowcy, który wyjechał mu z prawej, ale z ulicy jednokierunkowej, jadąc pod prąd. Oczywiście policja stwierdziłą winę kolegi, nie ustąpił temu z prawej, nie ważne że jadącemu pod prąd. Ale w sądzie udało mu się w końcu powoływać na wiele przepisów z PoRD i właśnie na ograniczone zaufanie, oraz spodziewanie się wszystkiego ale w zgodzie z przepisami. Sąd przyznał mu rację w końcu, że nie możemy przez cały czas poruszać się po drodze spodziewać niespodziewanego. Samemu stosując przepisy zakładamy, że inni też je stosują. Do tego podczas sprawy wyszło, że wyjeżdżający był świadomy iż jedzie jednokierunkową pod prąd (bo tak miał szybciej z domu) co oznaczało celowość działąnia niezgodnego z PoRD.
Oczywiście żeby nie było po tym różowo to musiał jeszcze stoczyć bitwę z Ubezpieczycielami, bo to jeszcze inna historia. Sąd sądem ale TU mają to często gdzieś, oni mają jeszcze inne swoje kosmiczne podejście.