Wielka tafla lodu spada z naczepy
Niedawno (w 140 odcinku serii Polskie Drogi) widzieliśmy skutki uderzenia znacznie mniejszej bryły lodu.
Strach pomyśleć co stałoby się, gdyby na któryś samochód spadła ta olbrzymia tafla…
Niedawno (w 140 odcinku serii Polskie Drogi) widzieliśmy skutki uderzenia znacznie mniejszej bryły lodu.
Strach pomyśleć co stałoby się, gdyby na któryś samochód spadła ta olbrzymia tafla…
74 komentarze do "Wielka tafla lodu spada z naczepy"
Najprościej wysłać kierowcę na kurs wysokościowy i wyposażyć w drabinę. Koszt niewielki, mniejszy od kursu ADR. Jaki problem?
Jaki problem?
Domyślam się że taki, że z 600tyś kierowców zawodowych i 100tyś wakatów, zrobi się dokładnie na odwrót.
Znam gościa bez nogi co jeździ, bez ręki też widziałem na żywo. Gdzieś na necie był koleżka bez obu dłoni, co Dafem na wschód jeździł.
Już ich widzę na drabinie, z kilofem, odkuwających lód z firanki….
Apeluję do wszystkich kierowców!!
Nidzie się nie wspinajcie po naczepach i nie odśnieżajcie z narażaniem własnego życia i wbrew wszelkim przepisom i zdrowemu rozsądkowi, za najniższą krajową!!!!!!
W razie leżenia na chorobowym przez rok, wszyscy się na was wypną i dostaniecie 1200zł wypłaty za miesiąc i żadnego odszkodowania i pomocy skądkolwiek.
Może warto było przeczytać dokładnie poniższe dyskusje, bo do pracy na wysokości potrzebny jest jeszcze bezpośredni, ciągły nadzór. Wykonalne tylko w przypadku załóg dwuosobowych.
ja tu widze jedno rozwiazanie – jak masz zepsute auto to nie jedziesz zepsutym (bo przeciez nie mam uprawnien do naprawy, poparze sie, nie moje auto, jebie mnie to, przeciez najwyzej jebne jakas osobowke) tylko dzwonisz po pomoc/mechanika. To w takim przypadku jak nie masz uprawnien do przygotowania auta do jazdy to zadzwon po firme ktora Ci ta naczepe odsniezy.
A SZEF CI POWIE… JAM!! JESTES ZMOLNIONY!!!! ;D PRZYNAJMNIEJ JA TAK MOWIE 😀
“Wolny termin dopiero za trzy dni”. 😀
Ciekawe ile tu (mondrych) ludzi czyta prawo pracy 😉 Co do odśnieżania naczep, jeśli kierowca nie ma uprawnień wysokościowych ( czyli może wejść po drabinie wyżej niż 2m) nie może wejść na naczepę ze względu na BHP, bo jeśli kierowca spadnie z niej to zrobił to wbrew prawu, a ubezpieczenie nie będzie mu się po prostu należało bo zrobił coś do czego nie został przeszkolony. Po drugi większość z was to ciężarówki widziała na YT albo w telewizji. Ja pracuję na magazynie i wiem jakie to wyzwanie dla kierowcy aby gdzieś w wypizdowie wielkim odśnieżyć naczepę po pauzie. Także ludzie się zastanówcie zanim cokolwiek napiszecie. Osobiście zrobiłbym ile bym mógł odśnieżyć a za resztę już bym nie odpowiadał bo nie chciał bym ryzykować własnego życia gdzieś na jakimś zadupiu gdzie nikt by mnie nie nawet nie usłyszał jak bym wołał o pomoc. Po trzecie dużo jeżdżę osobówką po Polsce i widzę jak to mega zajebiście mistrzowie szos aut osobowych jeżdżą, jeżdżą jak chcą, brak używania kierunkowskazów, trzymanie się dupy nawet na prawym pasie a o lewym nie wspomnę. Tak narzekacie na kierowców aut ciężarowych a sami nie opanowaliście jeszcze jazdy małą osobówką. Możecie mnie tu wyzywać ale wiem co widzę na drogach i kierowcy osobówek w cale nie są najlepsi i też nawet nie potrafią odśnieżyć samochodu który nawet nie przekracza waszej wysokości i bez problemu można go odśnieżyć dookoła, no chyba że żyję w kraju krasnoludków to wielkie przepraszam. Ja przez 9 lat jak już jeżdżę po Polsce nie miałem ani razu styczności ze spadającym lodem z naczepy więcej miałem problemów ze śniegiem spadającym z rozpędzającej się osobówki.
Wielu tu krzykaczy internetowych, jak taki mały “miki” co chce do mnie przyjechać odśnieżyć, nawet nie pomyślało, że to co widzi na filmie to jest właśnie najlepszy sposób na odśnieżenie naczepy. Po prostu rozpędzić się i zrzucić gdzieś na polnej drodze. Tylko że do tego jest potrzebna sztuka myślenia cebulaków w osobówkach, siedzących na zderzakach tirów i liczących chyba tylko na to że zaraz jeden z drugim takim lodem w łeb dostanie.
A jak taki lód kogoś zabije to co na to prawo pracy?
Pewnie to samo, co jak bym spadł z takiej naczepy i by mnie po kilku dniach znaleźli skutego lodem.
Uprawnienia wysokościowe? Co to za bzdura. Badania okresowe to załatwiają a te muszą robić wszyscy.
Bzdura, ale usankcjonowana prawnie – badania okresowe możesz sobie wsadzić w odbyt. Jak zlecisz z takiej naczepy to nawet renty ci nie dadzą bo nie powinieneś tam wchodzić.
Niech mi tylko ktoś wyjaśni dlaczego to kierowcy mają “coś z tym zrobić” – czyli zgodnie z wszelkimi postulatami odladzać te naczepy z pogwałceniem wszelkich przepisów BHP albo odmówić jazdy? Przecież ten problem jest przede wszystkim efektem bezmyślności zarówno przedsiębiorców / pracodawców (którzy nie zapewniają środków do wykonania tego zadania tak jak wymagają od nich tego przepisy) jak i państwa (które nie buduje infrastruktury potrzebnej do bezpiecznego wykonywania tych czynności).
Czekam na merytoryczne argumenty i tylko takie doczekają się odpowiedzi w tej sprawie.
Przy tej okazji mała uwaga – dużo jeżdżę, ale nie ciężarówkami. Samochody którymi jeżdżę zawsze odśnieżam, odladzam do czystego lakieru, nie wymaga to dużych nakładów materialnych ani czasowych, do tego mam uprawnienia do pracy na wysokości więc nawet na ciężarówkę mógłbym legalnie (bo bezpiecznie potrafię) wejść i to zrobić. Widuję natomiast regularnie nieodśnieżone samochody OSOBOWE z białą czapką, odśnieżone pięknie wszędzie tylko nie na dachu, tak jakby odśnieżało je małe dziecko mające metr wzrostu.
Jedyne zdarzenie, gdzie widziałem jak lód odfrunął z dachu samochodu i grzmotnął o ziemię to była tafla ponad 1x1m oderwana z dachu samochodu osobowego, który rozpędzał się na autostradzie. Tafla wylądowała obok mnie na lewym pasie, gdyby ktoś mnie w tym momencie wyprzedzał to nie miałby szyby, a obaj pewnie wylądowalibyśmy w barierach gdyby się w szoku bujnął na bok. Czekam więc również na jakiś ciekawy komentarz do tej sytuacji, jak również ogólnego trendu zasypanych osobówek jeżdżących po drogach.
O to to.
Ja chętnie odśnieżę naczepę, ale proszę dać mi do tego środki.
Fajnie jest wymyślić prawo, którego nie da się przestrzegać.
To tak jakbym nakazał prawem, że od dziś wszyscy mamy latać, albo nie wychodzić z domu.
I też bym tak komentował “no co? nie umiesz latać!? TO TWÓJ OBOWIĄZEK!”
Ciężko winić pracodawcę skoro auta bazę macierzystą odwiedzają rzadko, a problem lodu nie pojawia się na bazie tylko najczęściej po nocy na parkingu.
Problem tkwi raczej w braku infrastruktury. Pracodawca oczywiście mógłby wyposażyć kierowcę w jakieś narzędzia, drabinę kierowcy najczęściej ze sobą mają, miotłę też. Ale takie kucie lodu to już raczej drogowa alpinistyka, a nie zamiatanie luźnego śniegu.
Raz w życiu odśnieżałem naczepę w ten sposób i nigdy więcej…
Nie przeszkadza Ci to że z Twojej naczepy może spaść płat lodu i kogoś zabić ?
Ustalmy jedno – naczepa w 99% przypadków należy do pracodawcy albo spedytora. To z ich naczepy spada lód.
Ale to kierowca jest odpowiedzialny z jej stan na drodze.
A nie przeszkadza Ci to, że ktoś odśnieżając naczepę zostanie kaleką?
Nie skądże, bo nawet nie będziesz o tym wiedział. Masz to w dupie.
Jak lód z mojej naczepy spadnie i kogoś zabije to się zatrzymam i poniosę konsekwencje.
Jak ja spadnę z naczepy i się zabiję to nawet o mnie nie pomyślisz, bo nie będziesz o tym wiedział.
Ja życzę CI kierowcy zawodowego w rodzinie z takim podejściem jakiego oczekujesz ode mnie i innych. Niech się chłop połamie, wyląduje na OIOMie i wtedy wróć tu i wyrecytuj jeszcze raz słowa “Odśnieżanie naczepy to Twój obowiązek”.
Rozumiem, że tak samo jak masz podejście do bezpieczeńśtwa na drodze, dopuszczasz je w innych dziedzinach, niech daltoniści wykonuję instalacje elektryczne, albo ludzie bez uprawnień, bo co to szkodzi, podłączyć kabelki każdy potrafi, nie musi wiedzieć jakie są zagrożenia, albo mieć to w d..e jak ty. Co z tego że pod bole ochronny podłączy fazę, nie miał uprawnień to skąd miał wiedzieć. Skoro ty nie masz uprawnień do pracy na wysokości, nikt nie zapewnia ci pomocy, właściciel naczepy nie dba o jej stan (jak sam piszesz, bo ty jesteś tylko kierowcą) itp. to nie wymagajmy tego nigdzie indziej, dlaczego mamy być tacy wybiórczy?
Piękna nadinterpretacja.
Do zadań elektryka należy właściwe podłączenie przewodów, przechodzi on w tym kierunku szkolenie, albo po prostu kończy odpowiednią szkołę.
Sprawdzenie przewodów jest możliwe za pomocą już w miarę tanich mierników, sam takie mierniki do 300-400zł posiadam i bez większej wiedzy jestem w stanie wykonać proste prace elektryczne. Instalację w domu też położę, choć nie mam uprawnień do jej przyklepania w papierach.
Ale to o co się tutaj rozchodzi to o brak narzędzi i warunków.
Elektryk posiada narzędzia i wykształcenie.
Nie każdy kierowca posiada możliwość wejścia na naczepę, a jechać trzeba.
Jeśli ja odmówię to przyjdzie Ukrainiec, który będzie miał to jeszcze bardziej w dupie.
Bo ja to przynajmniej postaram się to gdzieś zrzucić hamując gwałtownie gdy nikogo nie będzie dookoła i część tego lodu usunę. Ale Ukrainiec przyjdzie i nawet tego nie zrobi.
DO elektrykie nie tylko szkolenie jest wymagane, trzeba jeszcze co 5 lat zdawać egzaminy SEP, wtedy możesz robić wszystko na legalu.
Dlaczego kierowca zawodowy, jeżdżący z naczepami, nie może więc odbyć badań do pracy na wysokościach, przejść szkoleń itp. ? Nie każdy może i musi być elektrykiem, nie każdy może i musi być kierowcą zawodowym.
Wiem jakie warunki trzeba spełnić na elektryka, użyłem skrótu myślowego.
I co mam kupić na własny koszt może jeszcze sprzęt alpinistyczny?
Co mi po uprawnieniach skoro nadal mogę się zabić?
Skoro ktoś tworzy prawo to powinien stworzyć warunki, możliwość jego przestrzegania.
Będąc elektrykiem mam możliwości dostosować się do przepisów, nic nie stoi na przeszkodzie. Do odśnieżania naczep warunki nie zostały stworzone, więc prawo jest martwe.
Bardzo duże uproszczenie, w dużej mierze nieprawdziwe. Kierowca odpowiada za stan pojazdu przed właścicielem pojazdu, natomiast przed resztą świata za ten stan odpowiada właściciel. Kierowca odpowiada też za uszkodzenia ładunku w transporcie, o ile nie da się wykazać że są one efektem stanu technicznego samego pojazdu.
Naczepa może i jest pracodawcy czy spedytora, ale bez kierowcy i ciągnika to się sama poruszać nie może i za jej transport odpowada już kierujący.
Jak masz uszkodzone auto, może ono sobie stać na parkingu bo nie stwarza zagrożenia, ale poruszać się nim nie możesz jeżeli stwarzałoby to zagrożenie. Możesz je holować, albo ciągnąć na lawecie, czyli korzystasz z pomocy zewnętrznej. Tak samo jest z naczepami, skoro jak piszesz nie jest własnością kierowcy, to niech wymaga od pracodawcy pomocy w takich przypadkach.
W jednym przyznaję rację, kierowcy zgodnie z obowiązującym prawem powinni odmawiać jazdy gdy pojazd (czy zestaw) nie jest gotowy do jazdy (choćby lód na dachu) i nie mają możliwości temu zaradzić.
Teraz wykaż się wyobraźnią i napisz jakie będą realne skutki takiego zachowania.
Proste rozwiązanie, na wszystko mieć podkłądkę. Jak pracodawca nie zapewnia środków i nakazuje jechać, niech da ci na to “papier”, może być zawiadomienie przez sms czy mail. Wtedy to on będzie odpowiadał za stan naczepy, do tego będąc powiadomionym i świadomym jej stanu. I w przypadku wypadku czy kontroli w pełni odpowiada według prawa.
No niestety, przepisy na takie “przeniesienie odpowiedzialności” nie pozwalają.
To może trzeba o to powalczyć ? I chyba kierowcom powinno na tym zależeć najbardziej.
Najbardziej to wam powinno zależeć, bo to na was ten lód spada.
Ale najwyraźniej lubicie spychologię odpowiedzialności i najlepiej uwiesić swą pretensję na szarym kierowcy, w końcu wszyscy go je..ą za wszystko to czemu nie.
To jak w sklepie. Najlepiej zjeb…ć kasjerkę, a nie kierownika sklepu.
Ot taka mentalność, że najlepiej uwiesić się na tym najmniej znaczącym ogniwie łańcucha i zjeb..ć jak psa.
Już widzę tą sytuację. Kierowca załadowany 2 dni temu stoi po środku Europy na parkingu pośrodku niczego i dzwoni do swojego spedytora:
– Panie, nie jadę, bo mam lód na naczepie!
– to go zrzuć!
– nie mogę, nie umiem, nie da się
– bip bip bip
Nie. W tym kraju oczekuje się od ludzi ponadprzeciętnej kreatywności i wykonywania zadań z narażeniem zdrowia i życia. I nie dotyczy to tylko pracy kierowcy, bo w tym kraju w ogóle przyjęło się takie chore podejście, że narażanie życia i gwałt na BHP jest po prostu wpisany w bycie Polakiem.
Taki mamy klimat.
Pewnego dnia będziesz miał… Panie, nie jadę! Dwa trupy, prokurator, zestaw na parking strzeżony i mnie gdzieś zabierają.
Pracownik bez uprawnień do pracy na wysokości może pracować z platformy, do której jest zapewniony dostęp windą, po schodach albo z obudowanej drabiny, a platforma musi mieć z każdej strony ścianę albo balustradę (minimum chyba 1,20m z barierką w połowie i krawężnikiem min. 15cm, żeby nie wyleciał pod balustradą), o ile ta platforma jest wyżej niż metr nad podłożem. Podłożem jest ziemia albo platforma spełniająca powyższe wymagania. Na drabinę (taką zwykłą, bez otoku czy balustrad) bez uprawnień też można wchodzić ledwo na metr. Ot, realia.
Plandeka to jeszcze spoko, można lód skruszyć bijąc od spodu (o ile można wejść do środka) i potem wymieść szczotką. Szczota musi jednak być na odpowiednim ramieniu żeby wszędzie dosięgnąć. W razie konieczności kucia lodu na sztywnym dachu bez wchodzenia tam to nie wiem, chyba tylko młot na odpowiednio długim trzonku.
Dokładnie.,pod żadnym pozorem nie wolno wchodzić na naczep to nie jest miejsce pracy kierowcy. W razie upadku i uszkodzenia ciała o co nie trudno ani złotówki się nie dostanie z zusu wiem z doświadczenia.
Jeżeli nawet masz badania do pracy na wyskości, to według BHP taka praca np na drabinie (wejście, zejście) powinna odbywać się przy asyście, więc sam i tak nie mógłbyś wejść na naczepę 🙂
Ja też odśnieżam całe auto, nie tylko szyby jak niektórzy. Ośnieżone osóbówki wkurzają tak samo jak obodzone naczepy, a osobówki przecież łatwiej odśnieżyć.
Yyy, nie, nie potrzebujesz asysty do pracy na wysokości. Potrzebujesz bezpośredniego i ciągłego nadzoru – czyli na miejscu i przez cały czas wykonywania tej pracy potrzebny jest człowiek, który akurat nie pracuje na wysokości i nadzoruje twoją pracę. I to jest bardziej wymagające niż asysta, bo taki nadzorca musi być z góry wyznaczony przez pracodawcę. Ogólnie trafna uwaga.
Akurat pod względem przepisów to najlepiej (albo najgorzej, zależy jak spojrzeć) mają kierowcy samozatrudnieni, czyli mali przedsiębiorcy jeżdżący własnymi pojazdami. Głównie z tego powodu, że sami dla siebie są pracodawcą i mogą wszystko zrobić doraźnie na miejscu, a do tego połowa przepisów dot. BHP – te dotyczące relacji pracodawca-pracownik – nie mają do nich zastosowania. Sami mogą też sobie załatwić szkolenia, sprzęt, odpowiednie polisy i tak dalej. A w razie “W” bez wątpienia całą wina spada na nich, nie ma że szef przymusił.
Chodziło mi o drugą osobę, jak zwał tak zwał, nie że ma ci pomagać, ale zabezpieczać i pilnować żeby nic ci się nie stało, więc masz rację, bardziej pasuje nadzorujący niż asystent.
Ja wiem, że takie odśnieżanie to nie jest prosta sprawa, możliwości są ograniczpone itp. ale sorry jak słyszę że kierowca który świadomie z taką naczepą rusza w trasę i ma w d..ie życie innych uczestników to nóż mi się w kieszeni otwiera.
To tak jakbym ja stwiedził niesprawne zabezpieczenie na instalacji (jakielkowiek którą obsługuję) i olał to, obszedł na krótko, lub pozostawił niesprawne, bez informacji kogokolwiek itp. Rozumiem, że nikt z tych kierowców nie miałby do mnie pretensji gdyby coś im się stało używając tej instalacji. Bo np prąd, czy gaz to by chcieli mieć, czekać na wymianę raczej nie chcieliby, a ja miałbym takie samo podejście jak oni. Niech ciebie prąd zabije, o swoje zadbałem, najwyżej mniej zgodnie z prawem będą sądzić.
Ale ty jesteś specjalistą od tych instalacji, masz stosowne kwalifikacje i sprzęt by przy nich pracować. Kierowca ma kwalifikacje by prowadzić samochód, nie ma natomiast kwalifikacji ani sprzętu by chodzić po wysokim dachu.
Załóżmy że nie masz uprawnień do obsługi instalacji gazowych – też naprawisz zepsuty zawór? Szczerze wątpię, zwłaszcza że twoim obowiązkiem w takiej sytuacji jest powiadomienie właściciela o podejrzeniu awarii i, jeżeli sytuacja tego wymaga, powiadomieniu właściciela terenu i znajdujących się tam ludzi o możliwym zagrożeniu.
Obowiązkiem kierowcy w takiej sytuacji jest nie jechać. Wyobraź sobie teraz, że w połowie Polski spadł śnieg i kierowcy masowo odmawiają jazdy, bo nie mogą nic zrobić z tym co zalega na zestawach – zgodnie z prawem oczywiście, bo tak powinni zrobić. Zanim oni by się wytłumaczyli że te miliardowe straty wywołane brakiem transportu tego dnia w połowie kraju to nie ich wina, to by umarli z głodu. Zwłaszcza że znaleźliby się Janusze, którzy by jednak pojechali i zyskali MASĘ korzyści w postaci świetnej opinii u swoich szefów, spedytorów i tak dalej, na krzywdzie tych praworządnych. Czy rozumiesz teraz czemu nikt tak nie robi?
Czy ja naprawdę takie podstawowe rzeczy muszę tłumaczyć ludziom dorosłym i, zdawało by się, wykształconym? Naprawdę nie trzeba szkół kończyć żeby to zrozumieć, wystarczy trochę świadomości działania mechanizmów rynkowych, których się nie ureguluje jakkolwiek patologiczne by nie były. To jest ludzka mentalność wzbogacona doświadczeniami wyniesiony rodem z PRLu, walczymy z tym od 30 lat i powalczymy jeszcze kolejne 50 jak dobrze pójdzie.
Ale ja to rozumiem. Ja mam akurat różne uprawnienia, ale nie wiem czy wiesz, u nas w przepisach jest taki myk, że prace przy instalacjach może wykonywać ktoś bez uprawnień, a na papierze wszystko potwierdza ktoś z uprawnieniami, ktoś kto nawet jej nie widział 🙂 Masz taką świadomość ? Wiesz, że miliony w tym kraju używają takich instalacji, które nie muszą być sprawne czy wykonane poprawnie, ale zgodnie z prawem są dopuszczone do użytku ? I też tu mogę pisać, czy naprawdę mam takie podstawowe rzeczy tłumaczyć ludziom dorosłym ?
Ale mówisz o czymś co powinni zrobić kierowcy takich zestaw, któregoś razu właśnie zatrzymać cały transport, zgodnie z przepisami, wtedy by się oczy potwierały w jakiej jesteśmy d..e, że nie przepisy są jakie są, infrastruktur praktycznie nie ma, a funkcjonować to jakoś musi. Jakby raz się zdarzyły takie miliardowe straty, to szybko by się znalazły pieniądze na infrastrukturę aby to się nie powtórzyło (np kolejnej zimy).
Jak nikt nie będzie walczył o zmiany to będzie jak będzie.
Nikt w transporcie nie stanie, co pokazał ostatnio ten pseudo protest69, bo nie ma takiej solidarności wśród kierowców, a poza tym co 2 za kółkiem to sam jest pan przedsiębiorca albo Ukrainiec. To nie jest taka grupa co lekarze czy górnicy, że spalą opone przed sejmem i już zmiany gotowe.
Pewnie że wiele instalacji w kraju jest robionych przez osoby niewykwalifikowane i odbierane przez osoby nie widzące roboty na oczy. Co z tego? Oni nie ryzykują zdrowiem i życiem tak jak kierowca tańczący na śliskim dachu, oni ryzykują odpowiedzialnością cywilną jak się coś popsuje albo karną, jeśli ktoś przy tym zginie. Oni są w roli szefa takiego kierowcy, nie masz odpowiednika samego kierowcy w swojej branży – byłby nim użytkownik tej instalacji, ale jemu nikt nie płaci za jej używanie, to on płaci za jej wykonanie.
Także przykro mi kolego, ale porównanie jest zupełnie nieadekwatne co do jakości ponoszonego ryzyka.
Myisz się. Myśląc o instalacjach bierzesz pod uwagę praktycznie końcowe jej obwody.
Kiedy muszę zrobić przegąd transformatora, to muszę mieć pewność, że odłączając go, uziemiając itp. wszystkie rozłączniki, odłączniki, zabezpieczenia są sprawne, i pomimo że może to sprawdzać ktoś inny i według papierów są one ok, i tak je sam sprawdzę, bo zależy od tego moje życie. To po pierwsze.
Zanim przystępujemy do przeglądu, trzeba wypełnić sporo papierków, podpisać się itp. W przypadku stiwerdzenia jakichkolwiek usterek, pomimo nacisków zleceniodawcy (właściciela, zarządcy itp.) mogę odstąpić od dalszych czynności przeglądowych, i niedopuścić urządzenia do dalszej eksploatacji, bo w momencie przystąpienia do przeglądu zaczynam za nie odpowiadać.
Da się zapobiec stworzeniu późniejszego niebezpieczeństwa ? zgodnie z prawem i przepisami ? da się. Skoro potrafi to jedna branża, dlaczego nie potrafi o to zadbać inna ?
Dopuszczenie wadliwego transformatora czy zabezpieczeń, to takie samo ryzyko jak ciąganie oblodzonej naczepy. Może nic nikomu się nie stanie, ale pewności nie ma.
A powiedz mi jak kierowca ma udowodnić, że pracodawca nakazał mu dalszą jazdę, pomimo informacji że jest to niemożliwe ? Co w przypadku, jak dojdzie do zdarzenia i pracodawca powie, że o niczym nie wiedział, i że była to samowolna decyzja kierowcy ? Co lepsze, pracodawca zapewne ma nawet ubezpieczenie które pokryje mu straty, a w sądzie topór zawiśnie nad głową kierowcy.
Co prawda nie w energetyce, tylko w komunikacji – ale też siedzę w instalacji i utrzymaniu. Chodzę po kominach, wieżach, dźwigam nielekkie elementy i też pomimo różnych papierów i zatwierdzeń muszę się upewniać na miejscu każdorazowo, że konstrukcja mnie i ten sprzęt który dźwigam utrzyma. W przypadku elektryki to samo – wszelakie bezpieczniki sprawdzić czy działają, w razie rozłączenia w celu pracy na obwodzie zabezpieczyć, aby nikt tego nie włączył. Normalna sprawa. W razie gdy stwierdzimy niesprawność i odmówimy pracy zagrażającej naszemu życiu – trudno, to tylko ten obiekt i może kilka sąsiednich będzie miało problem, i nikt tej roboty za nas nie zrobi pomimo niebezpieczeństwa. Nasze grupy zawodowe są o wiele mniejsze i nie ma w nich tylu idiotów.
Dlatego właśnie twierdzę, że ta branża kompletnie nijak się nie przyrównuje do transportu, gdzie ludzi jest mnóstwo a przygłupów tym bardziej i jeśli ty odmówisz to ryzyko podejmie ktoś inny. Ty tylko odpowiesz przed swoim szefem za “robienie problemów”, a on przepisy ma w dupie – co widać po licznych (i często widocznych w papierach!) przeładowaniach pojazdów – i na pewno konsekwencje twojej postawy będą przykre dla ciebie. Transport jest pełen bezczelnej bylejakości i sam wielokrotnie tego doświadczyłem, bo jeżdżę też nierzadko dostawczymi i regularnie muszę wręcz walczyć o to, żeby nie dawali mi na samochód więcej niż tonę towaru, i zawsze są o to pretensje jakbym obrażał tym zachowaniem czyjś majestat. A to tylko o pieniążki chodzi, które są stawiane przeciwko mojemu bezpieczeństwu.
Dlatego też nie dość że nie można porównać tych branży, to rozumiem też świetnie kierowców którzy nie odśnieżają ciężarówek i nie odmawiają jazdy z lodem na dachu. Po prostu nie mają jak tego zrobić bezpiecznie.
Może co by ukrócić ten konflikt powiem wprost jak się ma sytuacja.
Sprzętu do odśnieżania naczep nie ma i nie zanosi się by w najbliższym czasie się to zmieniło. A jeździć trzeba, czy to się komuś podoba czy nie.
Prawny obowiązek nie zmienia faktu, że nie ma jak tego bezpiecznie zrobić i tyle, basta.
I tak, wolę zaryzykować życie innych, niż własne.
Jak trafię do więzienia to przynajmniej w całości. Jak zacznę ku waszej uciesze odśnieżać naczepę i wyląduję na wózku to Wy sobie pojedziecie dalej.
Możecie sobie kwiczeć, dzwonić na policję, donosić. Zapłacę ten mandat skoro wam to polepszy samopoczucie. Ale nadal własne życie i zdrowie jest dla mnie ważniejsze, niż wasze.
Jesteś zyebany, nie pozdrawiam.
Sam jestes zyebany Darku i reszta twojego pokroju. Wy którzy wyhamowujecie innych, poganiacie światłami, wsiadacie pijani za kółko, trąbicie, zajeżdżacie drogę, wyprzedzacie na przejściach, stajecie na miejscach dla inwalidów pod biedronką. To jest prawdziwy zjebizm drogowy, uskuteczniany właśnie przez osobówki, a nie jakieś nieodśnieżenie naczepy.
Typowe przedkładanie własnego prywatnego interesu nad życie i zdrowie innych.
Może zapisz na dowolny kurs ratowniczy, to ci “bohaterstwo” w postawi narażania własnego życia dla dobra innych szybko wybiją z tej pustej głowy.
Takich narwańców określa się mianem “Turbo Ratownik” i w branży medycznej nie jest to pozytywne określenie…
To sformułowanie… moje życie to już tylko “prywatny interes”, ale Twoje życie to już “prawilne życie i zdrowie”
Może zamiast używać sformułowania “własny prywatny interes” napisz wprost
“Typowe przedkładanie własnego życia i zdrowia nad życie i zdrowie innych”.
Wstydzisz się własnych myśli i słów, czy może podczas pisania zdałeś sobie sprawę, że jednak mam trochę racji misiaczku i zmieniłeś zasób słownictwa?
ktos wie o co mu chodzi ?
Wszyscy poza tobą.
Czyli inni mogą zginąc przez twoje świadome zaniedbanie, ważne żebyś ty przeżył, super podejście.
To tak jakbym ja jako technik powiedział, że nie będę wykonywał przeglądów instalacji elektrycznej budynków, bo to niebezpieczne itp., i nie będę narażał swojego życia, a jak komuś się stanie krzywda, bo go prąd porazi to trudno przynajmniej pójdę siedzieć, ale cały.
Kuźwa człowieku czy ty siebie czytasz (słyszysz) ?
Ale wykonywanie przeglądów instalacji nie jest niebezpieczne.
Nawet serwisowanie wielkich słupów energetycznych odbywa się z poszanowaniem zasad BHP i nie robi tego jeden człowiek, ale grupa fachowców uzbrojona w fachowy sprzęt.
Więc jeśli chcesz porównywać to rób to z głową.
Bo tak się składa, że pewne pojęcie o Twojej branży posiadam i tego typu porównania mnie nie ruszają.
Kolejny “zawodowiec”, żyjący z jazdy ciężarówką, któremu nie chce się odśnieżyć i odlodzić naczepy, co jest jego OBOWIĄZKIEM!
Ma szczęście, że ta tafla lodu nie spadła na pojazd Nagrywającego – mogłaby go zabić.
Kolejny “mądry inaczej” co nawet koło ciężarówki nigdy nie stał, ale najwięcej ma do powiedzenia o tirach, obowiązkach kierowcy, odlodzeniu naczep i całej reszcie.
Ciekawe jakbyś wlazł na dach hali, jakby ci szef kazał zwalić lód, ale dał tylko miotłę i zapomniał o drabinie i całej reszcie BHP ???
Zadzwoniłbyś do żony że cię nękają w pracy i wypłakał się o to na internecie co?
Uprzedzam następne uszczypliwości mądrych inaczej. Sprzętu do odśnieżania nie ma, nie ma tam jak wejść na dach naczepy i nie pozwala na to żadne BHP i zdrowy rozsądek. Każdy kierowca za 2200 brutto nie będzie narażał swojego zdrowia / życia, bo niby w imię czego?
Jasne, to w 100% usprawiedliwia każdego kierowcę, lepiej narażać życie innych.
A w 90% może być? Pewnie że lepiej innych niż swoje, a ty tak nie uważasz?
Wolałbyś rozwalić osobówkę jadącą za tobą, czy sam złamać kręgosłup i żyć za państwowe 1000zł / miesiac?
podaj adres jak taki kozak jesteś
00-150 Warszawa, Nowolipie 2.
Ej, chwila moment – tam jest 05-077. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Czyj i po co ci?
Bo jak chcesz mój, to za mały miki jesteś żeby do mnie zapukać, sieroto internetowa
Akurat jak już naczepa ma drabinę i nawet galerię, to to jest cysterna na której tafle lodu raczej nie powstają. 😀
W całym kraju jest bodajże JEDNO stanowisko do odśnieżania ciężarówek. Jak tu ma być normalnie?
Myjni dla tirów jest dużo.
Obawiam się, że odkuwanie grubego lodu z dachu nie wchodzi w zakres ich usług.
Do Niemca tez byś wypuścił auto z lodem na dachu?
Tak, do Niemiec też jeżdżą nieodśnieżone ciężarówki.
Niemieccy kierowcy też nie odśnieżają, też jeżdżą z lodem.
Co myślałeś, że Niemcy to taki och ach cudowny naród?
Na całym świecie ludzie jeżdżą z tym lodem i po prostu ryzyko jest wpisane w ten zawód.
O, dobrze że akurat Niemcy wymieniłeś – tam są odpowiednie rampy do odśnieżania naczep, a lista tych lokalizacji jest łatwo dostępna w Internecie. W Austrii jest to samo. Nikt tez w tych krajach nie robi takiego rabanu o ten lód, ludzie jakoś wiedzą że to naturalne zjawisko ale dla nich to nie jest jakieś wielkie zagrożenie, bo nie mają oczu w dupie i zachowują takie odstępy że do nich ta tafla nie doleci.
Na filmie zresztą masz to samo, nagrywający trzymał bezpieczny odstęp i opłaciło się. Najbardziej jęczą ci, co siedzą ciężarowym na zderzaku i obrywają.
Ja to na tych siedzących na zderzaku to jeszcze kamienie rozsypał na tej naczepie xD
I ta myjnia ma do mnie przyjechać na MOP autostradowy zwalić ten lód czy jak?
Jeżeli pracodawca wymagał by ode mnie czegoś co mogło by zabić osoby postronne to podziękował bym i znalazł inne zajęcie. Jeżeli zrobiła by tak większość kierowców tirów to zapewniam – znalazł by się sposób na usuwanie lodu z naczepy.
To ja ci powiem jaki by się znalazł sposób – przyszliby ludzie z Ukrainy i zaczęli jeździć u nas. Dopiero byś kwiczał jaki burdel jest na drogach. 😀
Kilka dni temu widziałem Ciągnik Siodłowy po jeździe takiego Ukrainca (bym się nie zdziwił, gdyby jeździł na dwie karty).
Z opisu: 80km/h po śliskiej jezdni, złożyło go w scyzoryk – Ciągnik kasacja, naczepa dobiła z lewej strony przekaszając kabinę, uszkadzając m.in. akumulatory, a Ukrainiec po wydostaniu się z pojazdu szybko zdematerializował się.
Ja nic do nich nie mam tak generalnie, miewam nawet okazje z nimi współpracować. Niewątpliwie ci z konkretnym wykształceniem nie różnią się generalnie od nas pod względem rozsądku, ale tzw. “szeregowi pracownicy ” są do bólu praktyczni i często krótkowzroczni. Za kierownice to się niestety przekłada na realizację niebezpiecznych stereotypów – głównie na zasadzie że skoro nikogo nie ma na drodze to można olać przepisy.
Efekty bywają takie jak piszesz.
Gdyby tak każdy podchodził, to byśmy mieli 100% bezrobocia, piekarz by nie wypiekał pieczywa, masarz by nie wytwarzałby m. in. parówek, Fabryki by nie istniały, nawet koła by nikomu się nie chciało toczyć…